poniedziałek, 6 stycznia 2014

O tym po co żyjemy. Część Pierwsza

Człowiek teoretycznie dąży do spełnienia tylko jednego celu, a mianowicie  PRZETRWAĆ.Lecz w praktyce nasze życie polega na ciągłym stawianiu sobie celów i realizowania ich. Nie wszystkie są ambitne, dla jednym wielkim celem jest iść rano do szkoły, dla drugich nie spalić placka na wigilie, a dla tych trzecich przerwać wszystkie wojny i ogłosić pokój na świecie.Co swoją drogą jest strasznie głupie,ale o tym innym razem.Mówi się że życie to tylko ciągła wegetacja, że żyjemy po to aby umrzeć, jak jakieś rośliny albo coś. Ale moi drodzy my różnimy się od reszty tym,że czujemy! Wiecie na czym polega życie? NA ŻYCIU! Żeby ten czas jak najlepiej wykorzystać, żeby to co otrzymaliśmy w jakikolwiek sposób owocowało. Wkurza mnie podejście w stylu "Rzucił mnie chłopak, mam ochotę się zabić. W ogóle nie powinnam się urodzić" Czy takie osoby mają w ogóle rozum!? Ja wiem, ból po rozstaniu i te sprawy, ale wyobraź sobie ,że w ogóle się nie urodziłaś! Zazdrościsz takim osobom? TAK? TO JESTEŚ IDIOTKĄ! BO ON NIE ŻYJE! A TY MOŻESZ ROBIĆ WSZYSTKO POZA OBLEŚNYM LIZANIEM SIĘ ZE SWOIM CHŁOPACZKIEM W MIEJSCACH PUBLICZNYCH. Więc kurde nie narzekaj!Przepraszam, taka mała dygresja.Ogólnie to według mnie, człowiek żyje po to,aby panować nad drugim człowiekiem. To nasze ukryte zadanie,każdy chce być lepszym od drugiego. To całkiem naturalne, tacy już jesteśmy. Podsumowując moją wypowiedź, człowiek dostaje życie po to, aby je wykorzystać. Kto wie, może potem gdzieś tam na górze, Ci którzy żyli pełnią życia dostaną jakieś zniżki do KFC, albo więcej plazmy do napędzania mechanicznej pani syreny. Nad tym po co żyjemy, będę się rozchodził jeszcze w wielu postach. Nie mówię,że w następnym. Po prostu jak będę miał ochotę :D

O tych dzięki którym się uśmiecham.

Wszyscy mamy znajomych, niektórzy nie lubią z nimi spędzać czasu,inni ich ubóstwiają i chcą każdą wolną chwile przeznaczyć na nich. Ale myślę, że każdy z nas ma kogoś,kto wywołuje uśmiech na twarzy,jakieś pozytywne emocje. Człowiek nie może żyć bez drugiego człowieka, do wszystkiego potrzebni są ludzie. Jeśli masz przyjaciół jesteś szczęśliwy. Ja uważam się za farciarza, ponieważ poznałem najwspanialszych ludzi na tym globie, nie zmieniłbym ich na nikogo innego.Bez nich nie byłoby tak zajebiście jak teraz, bo ja się uważam za naprawdę szczęśliwego człowieka.To oni sprawiają ,że serio chce mi się wstawać rano teraz gdyby nie oni, nie byłbym taki jak teraz.Prawdopodobnie stałbym się  przygłupim dresem. To dzięki nim zacząłem interesować się światem, to właśnie oni otworzyli mi oczy! Zawdzięczam im tak dużo! Nie wiem jak im za to wszystko podziękować!  Nie wyobrażam sobie rozmów,oglądania filmów,odwalania jakiś dzikich akcji ,które z boku wyglądają strasznie dziecinnie, nie wyobrażam sobie bez nich życia! Drodzy Przyjaciele chcę,abyście wiedzieli że was kocham! Z Pozdrowieniami dla: Czwartka,Jonesa,Psajdaka,Kaśki od grubego hajsu, Oli psychopatki, Pani Puchałke, Bezfejsowego Radzia, Prawdy i Onichowicza.

niedziela, 5 stycznia 2014

O tym gdzie żyje.

Mieszkam w Mordorze polski, w środku naszego narodowego trójkąta bermudzkiego. Jedyne miejsce w kraju, gdzie lokalną tradycją jest "wpier*ol". Można nasze miasto nazwać "Małą Rosją". Wodę przepijamy wódką, ustawki są czymś naturalnym, mafia działa prężnie, każdy wie o jej istnieniu, ale  nikt sobie z tego nic nie robi. To nie jest miasto to jest jakieś "naje*bane piździdowo, które chce być miastem ale mu nie wyszło". Mam tu spoko znajomych, lubię ich ale są totalnie popie*doleni. Nie mówię tego w stylu "Hehe razem z moimi kumplami jesteśmy tacy popieprzeni, hehe idziemy na cmentarz o 20 hehe szaloni" Oni po prostu są zje*bani! Mają powaloną banie! Ogólnie to idąc przez główną ulice (Ul.Żeromskiego) w nocy, możesz bez powodu tak po prostu zostać zasztyletowanym. U nas to całkiem normalne. NO PRZECIEŻ MORDERSTWO W MIEJSCU PUBLICZNYM JEST CAŁKIEM NATURALNE. Miejsce, gdzie gwara polega na przeklinaniu, miejsce które powinno się nazywać "Zakład dla osób psychicznie chorych z zaostrzonym rygorem". Ale wiecie co? Ja kocham to miasto, bo jest takie jak ja. A  na koniec, tak mieszkam w Radomiu.

Jak powstał Świat.-moja osobista teoria.

Ogólnie rzecz biorąc, jestem katolikiem. Powinienem wierzyć w to ,że był sobie bóg i układał model świata. Ale jakoś mam wątpliwości. Jak jedna osoba może ogarnąć taki wielki syf? Jeśli w ogóle istnieje Bóg, musi mieć jakieś ministerstwa, czy coś, nie wiem jakiś resort dolewania wody do rzek, albo biuro zarządzania katastrofami pociągów. Właśnie. Jak to możliwe ,że na początku nie było nic? Kiedy był początek? Co było przed początkiem? Nicość? Nie, nicość też kiedyś musiała się zacząć prawda? Przecież wszystko ma swój początek i koniec. Kiedyś myślałem nad tym, że wokół człowieka jest tyle "wyznaczników czasu" : Godzin, minut,dób,tygodni, miesięcy. Ludzki umysł nie jest w stanie ogarnąć czegoś takiego jak NICOŚĆ. Cały czas myślimy, nasz mózg przez całe życie coś robi, dla człowieka naprawdę trudno jest zrozumieć coś takiego jak "nic". Naprawdę to jest ciężkie, ja nie mogę sobie tego wyobrazić, ale jednak kiedyś świat musiał się zacząć, ale co było przed światem? Co musiało się skończyć, żeby powstała rzeczywistość ? Odpowiedź jest prosta : Świat był zawsze, cały czas się zmieniał, ale był zawsze. Najtrudniejsze w tej chwili dla mnie jest zdefiniowanie słowa : zawsze. Po prostu zawsze było zawsze, wiem ,że to pleonazm, ale po prostu nie potrafię tego w logiczny sposób wyjaśnić, bo tak naprawdę sam tego nie rozumiem. Jestem pewny ,że ktoś ponad ludzi stworzył to gdzie teraz żyjemy. Może to był Bóg, może jakaś niebiańska laska z mieczem i harfą w ręku , albo Mechaniczna Syrena napędzana plazmą zombie, nie mam pojęcia.

Moje postrzegania świata.

Według mnie każdy ma inny sposób postrzegania rzeczywistości, nie ma JEDNEGO PRAWDZIWEGO odbioru świata. Jedni cały czas się smucą, żalą , że placki przypalone , siekiera nie ostra, hodowla raków nie  przynosi zysków. Inni cały czas się śmieją , nawet z największych głupot. Ktoś kocha spadać na spadochronie, inni wolą SKAKAĆ na spadochronie. Każdy sam przez całe życie, tworzy swój sposób postrzegania świata. Według mnie, wiedza człowieka płynie z jego doświadczenia, mogę stwierdzić ,że mądrzejszy jest człowiek, który przeżył wojnę, był w dalekich krajach i ogólnie przeżył tyle przygód , że głowa mała, niż człowiek ,który w tym samym czasie siedział na uniwersytecie, pierdział w stołek i uczył się jak wygląda zaawansowany podział komórek nowotworowych.  Co z tego, że pierwszy nadal jest niewykształcony, a drugi ma tytuł Profesora. WIEDZA CZŁOWIEKA PŁYNIE Z TEGO CO PRZEŻYŁ, NIE Z TEGO ILE PRZECZYTAŁ KSIĄŻEK O POWSTAWANIU JEDWABNIKÓW.

To się przedstawie.

No to tak, mam na imie Filip, w moim życiu miałem wiele ksywek: Zjeb,Świrus,Obwieś,Debil,Czupakabra....ale tylko ta jedna zachowała się dobrze w mojej pamięci "JUNIOR" that's my name.Ktoś kto czyta tego bloga, może pomyśleć, że jestem idiotą. Zgodzę się z tym, byłoby miło gdyby ktoś mnie nazwał "Mistrzem Kunsztu Wojennego" albo "Królem Wszystkich Królów", ale nie oszukujmy się, żaden normalny człowiek, NIGDY dobrowolnie  tak o mnie nie powie. Opowiem troszkę o moich zainteresowaniach. Uwielbiam jeść, ogólnie to lubię jeść, zapomniałem też o jedzeniu. Jestem wielkim fanem "Ojca Chrzestnego" ( Mario Puzo) .Ta książka to moja biblia, spis zasad którymi staram się kierować w życiu. Chciałbym  być twardym facetem jak Michel Corleone, lecz nie powiedziałbym ,że mi to wychodzi. Ogólnie staram się doceńcie to ;_; . Można o mnie powiedzieć ,że jestem nerdem : gram w gry, lubie fantastykę i science fiction, nie uczę się jakoś słabo, ale wybitnym bym się nie nazwał , jestem raczej przeciętny. Przyznam ,że mam wiele znajomych. Jednak tych najprawdziwszych przyjaciół poznałem dzięki dziełu "Harry Potter" J.K Rowling , ale o tym napisze kiedy indziej, bo to naprawdę długa historia. Więcej o sobie powiem, w późniejszych postach , nie wiem co sobie o mnie pomyślicie, ale ja uważam
ŻE JESTEM ZAJEBISTY pozdrowienia dla rodziny przyjaciół i Rrisyt'a.